Dostojnicy zastanawiają się, jak przeszkodzić powrotowi Tradycji na należne miejsce w Kościele rzymskokatolickim oraz w jaki sposób określać osoby jej wierne (wszakże schizmatyk a heretyk to różnica), podczas gdy muzułmanie coraz mocniej pukają do wrót Europy, a raczej coraz częściej są do niej zapraszani! Oczywiście, nie do Europy w sensie terytorialnym, bo jej wrota zostały wyważone już kilkaset lat temu, ale do Europy jako ruiny cywilizacji łacińskiej, w której jedyną liczącą się enklawą pozostaje Kościół (i tak już naznaczony piętnem rewolucji). Nie ma czemu się dziwić, skoro braterską dłoń w imię "ekumenizmu" i consensusu wyciągają chrześcijanie.
Niedawno stowarzyszenie wolontariuszy Auser powiadomiło opinię publiczną o dość leciwym księdzu z miasteczka Paderno w północnych Włoszech, który od dwóch lat w każdy piątek oddaje kilka sal parafialnych muzułmanom, aby mogli zebrać się na modlitwie. W piątki zazwyczaj przychodzi do parafii 200 muzułmanów, ale z okazji ważnych świąt muzułmańskich, jak na przykład zakończenie ramadanu, zbiera się tam 1000 do 1200 wyznawców islamu. Sam ksiądz, jak na modernistę przystało, deklaruje, że nie może być mowy o żadnym dialogu, skoro potem zamyka się muzułmanom drzwi przed nosem. Po czym wg ekumenicznych standardów dodaje: dla mnie wszyscy są dziećmi Bożymi. W tym samym czasie świat obiegła informacja o szkole Lye w Anglii, gdzie dyrekcja zorganizowała imprezę, promującą tolerancję i wielokulturowość Brytyjczyków. Realizowanie tejże tolerancji i wielokulturowości polegało na przymuszeniu uczniów i nauczycieli do przebrania się za muzułmanów i odbycia uroczystego apelu z okazji końca ramadanu. Organizatorzy w swoim zapale nie zapomnieli, oczywiście, o najdrobniejszych szczegółach. Uroczystość zakończenia ramadanu rozpoczęła się porannym zgromadzeniem wszystkich uczniów w auli szkoły, natomiast po południu odbyła się zabawa tylko dla kobiet, aby przypomnieć zasadę, że w islamie mężczyźni i kobiety świętują osobno (swoją drogą, organizatorom udało się wpleść wątek feministyczny, o zabawie dla mężczyzn nie było bowiem mowy). Co ciekawe, wśród 257 wychowanków szkoły nie ma żadnego muzułmanina, w gronie zaś 41-osobowego ciała pedagogicznego islam wyznają tylko dwie) osoby ? nauczyciel pracujący na pół etatu i stażystka.
Przykład włoskiej parafii czy angielskiej szkoły nie stanowi, oczywiście, żadnego novum, jeśli chodzi o tolerancjonalistyczno-ekumeniczne brednie wszelkiej maści ćwierćinteligentów i modernistycznego kleru. Są jednak świetnym przykładem schorzenia, z jakim boryka się współczesna Europa ? impotencji kulturowej. Postępowcy, którzy, aby zachować swoje sacrum w postaci ?praw człowieka? i ?standardów demokratycznych? są gotowi wyrzec się wszystkiego, od narodowości po religię, tylko po to, aby zachować wartości, na których była budowana Wspólnota Europejska. Tyle tylko, że ci niestrudzeni w boju obrońcy godności ludzkiej milczą, gdy muzułmanie na swoich spotkaniach nawołują do zabijania Europejczyków i rozdają setki ulotek Al-Kaidy. Cóż, być może to jest cena wielokulturowości... Ale już nie została w nią wliczona wypowiedź JŚ Benedykta XVI w Ratyzbonie. W cenę tejże wielokulturowości nie zostaje też wliczona (ba, wręcz pada pod ciosami ?tolerancji? i consensusu) każda opinia Europejczyka przeciwstawiająca się promowaniu homoseksualizmu, podczas gdy fundamentalne muzułmańskie nawoływania do mordu są pomijane milczeniem.
I nie ma się co dziwić muzułmanom, skoro oświecona Europa sama otwiera swoje ramiona. Najbardziej śmieszą jednak deklaracje pewnej grupy postępowców, którzy wspominają o Europie, która nie wyrzekła się swoich łacińskich ideałów. Ale niech ktoś spróbuje łacińskie, dobre zwyczaje oparte na rzymskim prawie, greckiej filozofii i chrześcijańskiej etyce wprowadzić w życie, ten zaraz znajdzie się w szponach szwadronów politycznej poprawności (bo przecież nie można zakłócić consensusu!).
(?)
Aleksander Majewski