W koszmarnych czasach komuny co jakiś czas ukazywały się literackie manifesty "młodych". "Młodzi", opisawszy tam najsampierw w czarnych barwach kondycję literatury i nędzę literackiego życia, w drugiej części manifestu przechodzili do tak zwanych wniosków konstruktywnych. Sprowadzały się one właściwie do jednego- żeby, gwoli położenia kresu opisanym wcześniej "bolączkom" i "niedociągnięciom", wreszcie "postawić na młodych", czyli - jak rozumiało się samo przez się – właśnie na nich. Kto miał "stawiać" i co - tego już dyskretnie nie precyzowali, ale ówczesny czytelnik literatury, a więc i literackich manifestów "młodych" bez trudu się domyślał. Autorzy manifestów zwracali się do "Onych", czyli przedstawicieli sfer partyjno-rządowych, żeby tamci "postawili" im stypendia, mieszkania, wysokie nakłady, zagraniczne wyjazdy i inne niezbędne dla literatury dobra, a wtedy życie literackie i kultura od razu zatętnią życiem. Życiem – to znaczy: panegirykami pod adresem dobroczyńców, według schematu opisanego ongiś przez…