Kiedy pasażer autobusu na prośbę o okazanie biletu odpowiada "niestety, nie mam", nie ma w tym nic dziwnego. Kiedy jednak upiera się, że być może ma bilet, ale go nie pokaże, sytuacja zaczyna być denerwująca, nie tylko dla kontrolera, ale również dla współpasażerów. Natomiast, kiedy stwierdza, że nie pokaże biletu, gdyż uwłacza to jego godności, samo zaś żądanie okazania biletu w podły sposób sugeruje obowiązek tłumaczenia się z tego, że nie jedzie się na gapę, zaczyna być śmiesznie. Jeśli ktoś tę komedię próbuje odgrywać przez dłuższy czas i na dodatek ze śmiertelną powagą, nawet śmiech zaczyna nużyć. Pozostaje tylko wysiąść z autobusu.