Starożytni mawiali, że los narodu przewidzieć można z czynów jego przedstawicieli. Lepiej, aby mylili się: dzisiejsi włodarze naszego kraju to uczniowie diabła. Szarlatani, spiskowcy, karierowicze, egoiści, obłudnicy i lokaje. Mocne słowa, wiem. Ale nie za mocne. "Nic nie jest wieczne oprócz zmiany" - przekonywał Heraklit. Problem w tym, że politycy rządzącej koalicji zmieniają świat z lepszego na gorszy. A przy tym tak, by nie ograniczyć sobie tantiem. Cztery lata po akcesie do Unii Polska przypomina rozdętą, mydlaną bańkę. Galopują ceny energii elektrycznej oraz gazu. Raptownie zwyżkuje inflacja, a państwo w jego obowiązkach wobec najsłabszych obywateli zastępują Caritas i Fundacja Pajacyk. Rodacy setkami tysięcy opuszczają więc swój kraj, szukając szans na przyzwoitą egzystencję na obczyźnie. Można odnieść wrażenie, że między Bałtykiem a Tatrami tylko łajdacy i przestępcy mogą swobodnie delektować się owocami swych występków.