Mój mąż dostał wymarzone stypendium w Stanach Zjednoczonych. Na pół roku przenieśliśmy się więc z trzema małymi córkami na drugą półkulę – w dodatku do bardzo ciekawego stanu; stanu, w którym przeszło 60% mieszkańców stanowią mormoni.
Mieszkam w Ameryce już drugi raz i uważam, że nie mam wyidealizowanego obrazu Stanów Zjednoczonych. Gdy byłam tu pierwszy raz, przeszłam przez wszystkie trzy opisane w podręcznikach dla obcokrajowców fazy: fascynacji i zauroczenia; konfrontacji z rzeczywistością i totalnego załamania; i wreszcie adaptacji. Na tym etapie nauczyłam się cenić w Ameryce to, co cenne, nie będąc przy tym ślepa na jej oczywiste wady. Jednakże, na wypadek wszelkich wątpliwości w tej kwestii, wszystkim zatroskanym spieszę donieśc, że tęsknię za serem białym, polskim chlebem, kwaśnymi jabłkami na szarlotkę, kieliszkiem dobrego winka, nocnymi Polaków rozmowami, staromiejską architekturą, wiosennym deszczem, rodziną (gdzież bym śmiała zapomnieć!) i przyjaciółmi (last but not least, jak mówią Amerykanie). A teraz do rzeczy, czyli odcinek II:
Miałam napisać o tym, jak się obchodzi Wielkanoc w Ameryce. Jakie są zwyczaje świąteczne, co się je i co się dzieje w kościołach. No i mam problem: w Ameryce nie ma Wielkanocy. To, co jest, nazwałabym Dniem Króliczka. Żeby nie było tak zupełnie pogańsko, to możemy dodać Świętego. Dzień Świętego Króliczka.
Czy nie pisałam, że tęsknię za chlebem? Cóż, tęsknota to potężna siła, zdolna pociągnąć do czynów bohaterskich.
Z dzieciństwa zostało mi przekonanie, że Ameryka to kraj, w którym jest wszystko. Cóż, nawet jeśli w jakimś stopniu to prawda (a to zależy, co dla kogo jest "wszystkim"), to odnosi się do Stanów jako całości. A mi jakoś trudno jest się zmobilizować do wypadu na zakupy spożywcze do Nowego Jorku czy Chicago, w celu nabycia prawdziwej polskiej kiełbasy (a nie nędznej podróbki pod nazwą "Polish Sausage" czy świeżego sera na pierogi. Co tu dużo kryć, jestem po prostu leniwa i skąpa, nawet nie chciało mi się ruszyć do Salt Lake City, gdzie rzekomo jest sklep niemiecki, dający pewne nadzieje na jakieś przyzwoite substytuty. A to zaledwie kilkadziesiąt mil od nas!
O tym, że polskie mamy mają fioła na punkcie czapek, wiadomo nie od dzisiaj. Polskie dzieci noszą czapki z okazji dobrej i złej pogody, jak jest za zimno, za ciepło, jak wieje i pada, i jak świeci słońce.
Na jednym z chrześcijańskich forów dyskusyjnych w Internecie rozpętała się burza: andrzejki i halloween, wróżby i okultyzm, zabawa czy igranie z ogniem? Piekielnym ogniem, oczywiście.
Jak pewnie się dobrze domyślacie, biorąc jeszcze pod uwagę okołoświąteczne wariactwo, jakie panuje w Polsce, amerykańskie Boże Narodzenie dawno się już zaczęło. Ściśle rzecz biorąc ? zaczęło sie w dzień po Halloween, a więc 1 listopada. To wzbudziło liczne protesty wielbicieli Święta Dziękczynienia. Jestem oburzona faktem, że tak wcześnie radio zaczęło nadawać kolędy. Jak można tak zabijać ducha Thanksgiving? ? pisała czytelniczka w liście do lokalnej gazety. Adwersarze nie pozostawali dłużni: Pokaż mi choćby jedną płytę z piosenkami na Dzień Dziękczynia, a będę jej słuchać na okrągło, aż do czwartego czwartku listopada.
Wychodząca od 2001 roku |