Kiedyś politycy mieli ambicje, by kształtować opinię publiczną ? co świadczyło o ich wielkości. Dzisiaj zależy im wyłącznie na tym, by za opinią publiczną podążać. Co oznacza, że żadni z nich politycy, a raczej dwunożne wyniki sondaży owinięte w medialny celofan.
Ludzie, którzy w 2007 roku zdobyli w Polsce władzę, prawidłowo rozszyfrowali rzeczywistość. Oto aby zapewnić sobie sukcesję, furda realne osiągnięcia. W pierwszym rzędzie należy zohydzić Polakom opozycję. A precyzyjniej: zohydzać, zniechęcać, odstraszać, politykom opozycji przypinać łatki wichrzycieli. Rzec można: trwale upejoratywniać. Wciąż i wciąż, w nieskończoność. Do tego stopnia, by ? niezależnie od okoliczności ? nikt nie śmiał dostrzec alternatywy dla rządzących. Bo kiedy nie można zaproponować niczego poza retoryką, ta musi wystarczyć.
Obciach na całą Europę
I trzeba przyznać, to przedsięwzięcie idzie Platformie jak z płatka. W każdym razie skuteczności w zarządzaniu nastrojami społecznymi nie można politykom PO odmówić.
Co prawda, Polacy nie potrafią podać żadnego problemu, który ten rząd z powodzeniem rozwiązał (co mimo wszystko świadczy o ich spostrzegawczości), tym niemniej premier-spryciula lansowany jest na człowieka z sercem w dłoniach. Trzeba zajrzeć za kulisy, by dostrzec nadzieję, aby to serce na nich ułożone, stało się w końcu sercem wyrwanym Prawu i Sprawiedliwości.
Osób o skrajnie odmiennych poglądach nie dopuszcza się do udziału w mainstreamowym dyskursie publicznym, natomiast pozostali kształtują go w imieniu tych Polaków, którzy ? a jakże ? przeciwstawiają się ?plądrowaniu walizek pasażerów podczas sztormu?. Czyli wszystkich prawych obywateli, no bo któż porządny chciałby zostać uznany za złodziejską hienę?
Cóż to zresztą za dyskurs, skoro nie opiera się go na poglądach i opiniach, lecz na obelgach? Lecz te o niebo udatniej przemawiają do tłumu ? ponieważ odwołują się do emocji. A zarządzanie zbiorowymi emocjami jest dużo prostsze niż skuteczne rozwiązywanie realnych problemów.
(?)