Zapewne przyjemniej miesza się z błotem publicznie i na łamach prasy ? rozszlochał się gorzko Adrian Nikiel, ponieważ nie zechciałem telefonicznie wytknąć nonsensów zawartych w publikacji Jego autorstwa, dla polemiki wybierając łamy ?Opcji na Prawo?.
Stefan Kisielewski zauważył kiedyś, że felietonista przypomina kozę, co to uparcie na pochyłe drzewo skacze. Ba! Cóż felietoniście czynić, gdy w charakterze pochyłego zgłasza się na ochotnika sam Adrian Nikiel? Po raz drugi z rzędu zgłasza się, jakby jednego klapsa było Mu mało? Zgłasza się, pochyla, pośladki wypina ? i w pochyle tym trwa, obłąkańczo domagając się dalszego ciągu? Do tego i pomroczność jasna wydaje się niezbędna, i ? ho ho! ? tupet trzeba mieć co się zowie. No i rozum zostawiać w szatni.
Niewątpliwie mój Szanowny Adwersarz zabłysnął ambicjami polemicznymi. Chciałoby się powiedzieć: język Jego chłoszcze jak bicz, słowa rażą niczym włócznie. Niestety, dla Niego to wzgórze ma zbyt strome zbocza. Nie wystarczy byle jak gryźć, żeby kąsać.
Rażąc mnie ogniem swej erudycji (a pojawili się u Niego i Luter, i Kalwin, i Cromwell, i Wolter, i Robespierre, i Lenin, i nawet Pol Pot ? a wszyscy oni hurtowo, w jednym zaledwie zdaniu) Adrian Nikiel utrzymuje, że obnażył intelektualne mielizny adwersarza. Rzeczywiście, smacznie jest wyimaginować sobie, że ma się rację. Jeszcze smaczniej, gdy przekonanie to głośno i publicznie można wyartykułować. Lecz specjaliści utrzymują, że trwanie w iluzji nadmiernie rozdyma ego ? i chyba mają rację.
A co do erudycji: Julian Tuwim zwykł mawiać: Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa, Mark Twain zaś powtarzał: Lepiej milczeć i sprawiać wrażenie idioty, niż odezwać się, rozwiewając wszelkie wątpliwości. Nieznajomość powyższego kompromituje Adriana Nikiela do cna. Szczerze powiedziawszy, prawie mi Go żal i mam na końcu języka radę, by w przyszłości nieco powściągliwiej posługiwał się piórem, potępiając, było nie było, kolegów po piórze.
Adrian Nikiel bohatersko zwalcza krytykę poglądów przezeń wyrażonych, przywołując argumenty z siana i lokując je na fundamentach ze słomy. Jego zamglone refleksje i wagę mają mikrą, i lotów są niewysokich. Co najgorsze (i co mego Adwersarza dyskwalifikuje bez reszty), powtarza On błędy, które zechciałem Mu delikatnie wypomnieć przed paroma tygodniami, gdym po raz pierwszy reagował na Jego wyzwanie.
Dlatego nie będę więcej wymieniać myśli z Adrianem Nikielem. Nawymieniałem się i mam w głowie pustkę, która mnie z kontynuowania tej wymiany uprzejmości zwalnia. Albowiem mógłbym wyjść na obcesowego buraka, beznadziejnie zmagającego się z prostactwem ? w tym względzie Adrian Nikiel nie może na mnie liczyć.
Gdzież tam! Nie dorastam Mu do pięt i nie będę kopał się z osłem. Osioł zmusza do walki na oślim poziomie, powalając przeciwnika doświadczeniem. Stąd w tym miejscu skończę z uśmiechem, z całego serca życząc Adrianowi Nikielowi szybkiego powrotu do przytomności. Bez urazy, Panie Adusiu.