Koniec roku to czas na podsumowania. Dla Polski ten rok był nie najlepszy, jeśli nie fatalny. Niezależnie od politycznych sympatii trzeba zgodzić się, że katastrofa pod Smoleńskiem to najbardziej tragiczny tego rodzaju wypadek w dziejach polskiej państwowości w ostatnim półwieczu, a nawet w całym stuleciu. Jej konsekwencją jest monopolizacja władzy przez jedną partię przy powolnym rozkładzie opozycji, która, odwołując się do mitologii narodowych tragedii, bezskutecznie próbowała przekuć klęskę na sukces. W rezultacie dyskusja o kwestiach najistotniejszych, a więc o gospodarczej i geopolitycznej sytuacji kraju, zeszła na drugi plan, zresztą ku zadowoleniu partii rządzącej. Władza, która bezpośrednio bądź pośrednio kontroluje już w zasadzie wszystkie ważne media, może więc do woli uprawiać indoktrynację, podczas gdy słabnąca opozycja wyczerpuje się w personalnych sporach i martyrologicznych gestach. Kryzys zbliża się wszakże wielkimi krokami i nie pomoże tu ani gierkowska propaganda sukcesu, ani kreatywna księgowość. Zarówno…