Za PRL-u mieliśmy przedsiębiorstwa państwowe i państwową własność wszystkiego, a teraz mamy gigantyczny fiskalizm, rozwinięty interwencjonizm państwowy, regulacje pod pretekstem bezpieczeństwa, ekologii, zdrowia i dotacje do biznesu ? na otwieranie firm, do eksportu, na działania proekologiczne, w tym do ?zielonej? energii, na innowacje, dla firm zatrudniających niepełnosprawnych, ?odpowiedzialnych socjalnie? czy pod innymi pretekstami. Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu z PO, oburzał się, że unijne władze zmniejszają wzrost budżetu Unii Europejskiej na rok 2013, gdyż jego zdaniem duży budżet umożliwiłby pobudzenie wzrostu gospodarczego. Niestety, rozumuje on jak typowy socjalista pokroju prof. Grzegorza Kołodki czy prezydenta USA Baracka Obamy, że to sektor państwowy, a nie prywatny tworzy rozwój i dobrobyt. Nawet w USA na dotacje dla firm wydaje się prawie 100 mld USD rocznie.
W wyniku tych wszystkich nadmiernych regulacji, interwencjonizmu państwowego i protekcjonizmu celnego zarówno w Polsce, jak i w całej Unii Europejskiej dochrapaliśmy się gospodarki na kształt faszystowskiej ekonomii rodem z III Rzeszy, co niewiele ma wspólnego z kapitalistyczną gospodarką wolnorynkową. Mianowice niby większość firm jest własnością prywatną, ale w rzeczywistości ? jak w państwie Hitlera ? właściciel niewiele może zrobić, gdyż tak ograniczają go przepisy i regulacje zarówno unijne, jak i ? powstałe na ich podstawie i nie tylko ? krajowe, że musi wykonywać nakazy państwa. Z drugiej strony tak jak Unia Europejska i współczesne państwa opiekuńcze, III Rzesza rozszerzała dostęp do publicznej służby zdrowia, publicznej edukacji i pomocy socjalnej, atakowała wielki biznes i świat finansów. Przedsiębiorca jest ubezwłasnowolniony przez państwo, a ten, kto nie bierze dotacji, jest uważany za dziwadło. W rezultacie to państwo kieruje gospodarką jak w państwie Hitlera. A jeszcze bardziej zbliżają nas do tego modelu nacjonalizacje unijne ? jak wykupywanie udziałów w bankach podczas kryzysu czy polskie ? jak planowane nabycie udziałów w zbankrutowanych firmach budujących autostrady.
Oczywiście, te wszystkie pieniądze, które państwo wydaje na różne formy ?wspierania? biznesu, co samo w sobie jest curiosum, nie biorą się z powietrza. Przecież nie zarobił ich żaden polityk, tylko najpierw tych samych przedsiębiorców złupił poprzez różne podatki, obowiązkowe składki oraz bardziej lub mniej ukryte opłaty. Kiedy rząd pożycza pieniądze biznesowi lub go dotuje, to tym samym opodatkowuje prywatny dobrze działający biznes, aby wspierać prywatny źle działający biznes ? zauważył Henry Hazlitt, amerykański dziennikarz i ekonomista. Sytuacja jest tak patologiczna, że aż dziw bierze, iż przy tak wysokich wydatkach państwowych, tak licznej bezproduktywnej klasie biurokratów utrzymywanej przez podatników, emerytów, rencistów, bezrobotnych żyjących na socjalu i odbiorców różnych innych państwowych zasiłków ten system jeszcze się nie zawalił. Niektórzy uważają, że polska gospodarka jeszcze jako tako funkcjonuje w związku ze stosunkowo niskimi płacami w porównaniu do wydajności, ale z pewnością taka polityka jest nie do utrzymania na dłuższą metę, bo są kraje, gdzie płace są jeszcze niższe. A może ratuje nas co innego i rację ma Tomasz Kotwica, który na portalu prawica.net pisze: To my, Polacy, jako jedyny naród na świecie, znaleźliśmy się w pierwszej trójce w dwóch bardzo ważnych rankingach: przedsiębiorczości i pracowitości?
Z analizy Forum Obywatelskiego Rozwoju wynika, że na koniec 2011 roku w Polsce pracowało nieco ponad 16 milionów osób, z czego aż 3,5 miliona w sektorze publicznym! Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w pierwszym kwartale tego roku te relacje jeszcze się pogorszyły, bo zmniejszyła się liczba aktywnych zawodowo pracujących do poniżej 16 milionów. W stosunku do IV kwartału 2011 roku, w I kwartale br. liczba osób aktywnych zawodowo spadła o 87 tys., czyli o 0,5 proc., a populacja biernych zawodowo wzrosła o 93 tys., czyli o 0,7 proc. Wśród aktywnych zawodowo populacja pracujących zmniejszyła się o 220 tys., czyli o 1,4 proc., a liczba osób bezrobotnych zwiększyła się ? o 133 tys., czyli o 7,6 proc. ? podaje GUS. Czyli sytuacja się pogarsza, a władza nie robi nic, by zmienić trend prowadzący do katastrofy.
Zamiast obniżyć podatki wszystkim przedsiębiorcom (co zaczyna robić nawet uznawana za socjalistyczną Szwecja czy komunistyczne Chiny, by wspomóc gospodarkę), podatki i obowiązkowe składki podnosi się, a na dodatek tworzy się sztuczne podmioty pseudogospodarcze, jak państwowe fundusze, różnorakie agencje rozwoju, parki przemysłowe, inkubatory przedsiębiorczości czy samorządowe fundusze pożyczkowe, których jedynym w istocie celem są miejsca pracy dla biurokratów w nich zatrudnionych, najczęściej powiązanych rodzinnie lub towarzysko z władzami lokalnymi.
Zamiast zredukować, jak w nastawionej na rynek Nowej Zelandii czy Gruzji, a najlepiej całkiem zlikwidować tzw. klin podatkowy, rząd i parlament zdominowany przez PO woli podnosić składki rentowe, płacę minimalną i inne obciążenia dla przedsiębiorców, jak nowy pomysł Ministerstwa Zdrowia, by zwiększyć składkę zdrowotną z obecnych 9 procent do 13,5 proc. płacy brutto, czyli aż o połowę! Mimo że okazało się, iż podniesienie podstawowej stawki podatku VAT z 22 proc. do 23 proc. spowodowało w Polsce, zgodnie z krzywą Laffera, obniżenie wpływów z tego tytułu!
(?)