Czy w takim razie w Meksyku, jak w Gwatemali, brakuje powołań?
Można powiedzieć, że w Meksyku przeważnie na jednego księdza przypada w parafii 20-30 tysięcy wiernych. Dla porównania w mojej rodzinnej Świdnicy na 18 tysięcy parafian jest pięciu księży. Więc licząc w ten sposób, brakuje tutaj powołań, chociaż każda parafia stara się mieć swojego księdza. Z drugiej strony Kościół meksykański bardziej niż w Polsce opiera się na ludziach świeckich, na grupach przykościelnych, które pomagają proboszczowi przy duszpasterstwie chorych czy też w liturgii. Są jednak też stany w Meksyku (w których był w tym roku papież Benedykt XVI) ? Leon, Guanajuato, Guadalajara, gdzie są seminaria po 200 kleryków, a dla porównania w naszej diecezji jest około 15 kleryków na wszystkich latach seminaryjnych.
Jak to się stało, że ksiądz został misjonarzem i pallotynem?
Był w Polsce taki ksiądz-pallotyn, który co roku organizował w czasie ferii zimowych dla młodzieży obozy w Gorcach i tam spotkałem się z tym charyzmatem pallotyńskim, tam też dostałem mały przewodnik na temat powołania, gdzie wyjaśniano, w jaki sposób można zostać pallotynem. Potem ktoś mi podarował kalendarzyk misyjny werbistów na temat Ekwadoru i tam przeczytałem o potrzebie księży misjonarzy. Z niego dowiedziałem się, co to są misje. A kiedy byłem w Krakowie na praktykach szkolnych, spotkałem dwie dziewczyny, które bardzo zapragnęły jechać na misje jako wolontariuszki świeckie ? nigdy do tego nie doszło, ale miały olbrzymi zapał, aby pojechać do Peru i to mnie też mocno urzekło. W tamtym czasie, jak pamiętam, w Andach zabito dwóch polskich salezjanów. To były takie kroki milowe, które spowodowały, że zechciałem jechać na misje. A już u pallotynów z naszej prowincji można było jechać do Korei Południowej, do Papui-Nowej Gwinei lub do Meksyku. Wybrałem Meksyk, gdyż wydawał mi się jakoś związany z kulturą polską. Taki bardziej ?maňana?.
Jak wyglądało przygotowanie przed wyjazdem na misję?
To głównie w Seminarium SAC mamy grupę misyjną, która organizuje modlitwy, zaprasza misjonarzy, którzy są na wakacjach, jest wówczas msza misyjna, są opowiadania przy stole, przy kanapie o tych wszystkich duszpasterskich sprawach misyjnych. I kilku pallotynów z Meksyku przyjechało wtedy na seminarium. Potem, już po święceniach, prosiłem prowincjała, aby pozwolił mi pojechać na misję do Meksyku. Jeżeli pozwoli, to Episkopat Polski w Warszawie funduje edukację w Centrum Formacji Misyjnej mniej więcej dla 30 osób, które studiują tam przez około rok język, kulturę, a przed wyjazdem dostaje się szczepionki. Czasami jest jeszcze możliwość wyjazdu do Hiszpanii na praktykę językową. Na początku z językiem hiszpańskim nie było u mnie łatwo. Pamiętam, kiedy pojechałem na małą praktykę językową na Camino de Compostella. Był taki moment, że szło się około
(?)