Oto Polska z roku 2013, Polska ? członek Unii Europejskiej, kraj starający się za wszelką cenę wprowadzać unijne przepisy, realizować unijne dyrektywy, wdrażać unijną ideologię i czynić w zasadzie wszystko, czego unijni biurokraci zażądają. Czy w takiej sytuacji trzeba jeszcze pytać o źródła kryzysu w naszym kraju? Dlaczego w Polsce, podobnie jak w Grecji, Hiszpanii i innych nieuprzywilejowanych krajach UE, dramatycznie rośnie bezrobocie? Czemu jednocześnie ludziom i tak się nie opłaca pracować, prowadzić firm, wdrażać innowacji, handlować i produkować, tworzyć miejsc pracy? Dlaczego degeneruje się kultura, a edukacja spadła poniżej najniższego poziomu osiąganego w czasach PRL? Odpowiedź jest prosta. Wystarczy powiązać przyczyny i skutki. Nie mówię, że za wszelkie zło odpowiedzialna jest Unia Europejska. Twierdzę jednak, że działania Unii w ostatecznym rozrachunku przynoszą jedynie zło ? ekonomiczne, polityczne i kulturowe. Unia Europejska, podobnie jak Związek Sowiecki, to ideologiczny twór powołany ? teoretycznie ? do tego, aby wszystkim żyło się lepiej. Prawda jednak jest taka, jak mówi Radio Erewań: ?Lepiej już było?.
Aby zrozumieć kryzys, trzeba znać jego przyczyny. Aby zrozumieć przyczyny, nie można ich mylić ze skutkami. Bezrobocie, niska wydajność pracy, kolosalne utrudnienia dla firm, zapaść w przemyśle i handlu ? to oczywiście tylko skutki. Kto powie, że przyczyną jest Unia Europejska. To prawda, a dokładnie nasz udział w UE. Jednak ów udział w szerszej perspektywie to również skutek ? skutek polityki, którą obrała Polska po 1989 roku i która od początku skazana była na klęskę. Zastanówmy się, dlaczego tak było i jest.
23 grudnia 1988 roku weszły w życie tzw. ustawy Wilczka, całkowicie w zasadzie likwidujące socjalistyczną gospodarkę w naszym kraju. Ich przesłanie było proste: artykuł 1 głosił, że: Podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach, z zachowaniem warunków określonych przepisami prawa, artykuł 4 zaś, że: Podmioty gospodarcze mogą w ramach prowadzonej działalności gospodarczej dokonywać czynności i działań, które nie są przez prawo zabronione. To wszystko. Dzięki temu przez 2-3 lata Polska miała wzrost gospodarczy dziesięciokrotnie wyższy niż teraz, gwałtownie rozwijała się przedsiębiorczość, ludzie się bogacili, kraj błyskawicznie zmieniał oblicze, wychodząc z komunistycznej szarości. Wszystko to trwało do momentu, kiedy Balcerowicz zaczął wprowadzać swoje reformy, ?schładzając? polską gospodarkę. Ale to jeszcze nie była katastrofa. Prawdziwa nadciągnęła w momencie wejścia do Unii Europejskiej. Ustawa Wilczka liczyła 54 artykuły ? po wejściu do UE działalność gospodarczą reguluje ponad 200 artykułów. Ustawa Wilczka ustalała 19 koncesji ? dziś jest ich ponad dziesięciokrotnie więcej. W 1990 roku nasze zadłużenie zagraniczne wynosiło 48,5 mld dolarów ? dziś ponad 300 mld, dług publiczny wzrósł z 280 mld do biliona złotych. Liczba bezrobotnych wzrosła o milion, ale ponad 1,5 miliona wyemigrowało ? ?za chlebem?. Stopa zatrudnienia zmniejszyła się z 80 do 54 procent. Udział produkcji przemysłowej w PKB ? co jest źródłem bogactwa kraju ? zmniejszył się z 42 do 21 procent. Zarazem import wzrósł z około 17 do niemal 40 procent. Mimo niemal takiej samej liczby ludności, w przemyśle pracuje dziś tylko 2 miliony ludzi ? o połowę mniej niż w 1990, w budownictwie o prawie pół miliona mniej, nawet w sferze badań i rozwoju liczba zatrudnionych spadła o 10 tys. Mamy też wzrost: produkcja rolna wzrosła o... 0,1 procent ? czyli w zasadzie w ogóle się nie zmieniła. Co więc zyskaliśmy na wejściu do Unii?
(...)