Właściwa rekonstrukcja historii, naprawianie nieudanych wyborów politycznych, wygrywanie przegranych niegdyś bitew i operacji wojennych, dzisiejsza znajomość łańcucha wydarzeń prowadzących do jakichś niepowodzeń ? to wszystko ułatwia postawienie ostatecznej, w tym wypadku pesymistycznej diagnozy, ale jest zwodnicze i zbytnio jednak ułatwione, bo dokonywane zza biurka historyka, gdy mamy już pełniejszą wiedzę o przebiegu wcześniejszych wydarzeń. Kłopot polega na tym, że dużo trudniej podjąć właściwe decyzje, dokonać wyboru dobrego na przyszłość w danej chwili i w danych warunkach.
Problem z historią jest ogólniejszy, zarówno wcześniejsze, jak i późniejsze dzieje pełne są klęsk i niepowodzeń, których nie równoważą jakoś sukcesy i powodzenia, ta dawna sytuacja wciąż trwa, mimo różnych postępowych iluzji, ten morał, że z wielowiekowej tradycji nie wypływa wcale żadna pewna nauka, według której można by dzieje ludzkie uregulować i nimi pokierować, tak przynajmniej, by uniknąć klęsk i nieszczęść. Choć, owszem, po takich diagnozach wymyślono sporo optymistycznych terapii, ale były to głównie utopie i rewolucje. Historia nazywana alternatywną byłaby poniekąd uprawniona, ale właśnie tylko z punktu widzenia utopijnego lub idealnego porządku, pytanie, czy uzasadnionego i w ogóle możliwego, przez to wątpliwa, bo również poddana różnym presjom ideologicznym, które wcale nie zniknęły w naszych czasach. A ponadto ta alternatywna historia, pomieszana często z alternatywną literaturą historyczną, a także z ogólną wirtualizacją rzeczywistości, jest jednak jeszcze z jednego powodu niemożliwa do uprawiania w sposób poważny, a nie, powiedzmy, zabawowy, jako niezobowiązująca gra. Przecież z wielu możliwości rozwoju wydarzeń, z całej wiązki możliwych wypadków wybiera się tylko jedno i to dobre wyjście, a pomija i odrzuca wiele innych, równie możliwych, złych rezultatów. To ukryte, niewypowiedziane założenie, że w strategii politycznej i wojennej, tak jak w każdej grze, jest możliwy pewny sposób na ostateczną wygraną.
(...)