Dzisiaj w Polsce aż strach mówić o Rosji, jeśli nie zakłada się, że jest ona naszym śmiertelnym wrogiem. Za głoszenie przyjaznych opinii można trafić do więzienia, za wyważoną opinię – stracić pracę. Jednak gdy rozum śpi – budzą się demony. Dlatego proponuję wrócić do chłodnego myślenia, kierując się interesami narodowymi. Porzućmy emocje, historyczne urazy czy hasła w rodzaju „demokracja”, „wolność”, „prawa człowieka”, a na gruncie energetycznym – „dywersyfikacja”. Uważnie stąpając po blaszanym dachu, rozżarzonym do czerwoności od politycznych emocji, skupmy się na kluczowym temacie gospodarczym – gazie ziemnym.
Energia jako filar współpracy
Zacznijmy więc od przedstawienia pola, po którym się poruszamy. To geopolityczna i geogospodarcza mapa Europy, z intensywnymi fragmentami gier globalnych. Przyjrzyjmy się, jak wygląda ono z szerszej perspektywy, żeby zrozumieć, co się dzieje na naszym skromnym, polskim odcinku.
Współpraca gospodarcza między Europą i Rosją ma duży potencjał. Europejskie potrzeby energetyczne są ogromne, własne zasoby surowców mikroskopijne, a przyjęta strategia energetyczna sprzyja wykorzystaniu gazu ziemnego jako surowca. Z kolei Rosja to największy globalny producent ropy i gazu, największy ich eksporter, posiadający ogromne pokłady gazu ziemnego w syberyjskich zmarzlinach. Dlatego zachodnia Europa już od pół wieku stara się nawiązać współpracę energetyczną z Rosją, chce kupować od niej surowce, a eksportować kapitał, produkty przemysłowe i technologie. Rosja dostosowała się do takiej roli, choć jest to kolonialna struktura wymiany handlowej, gdzie za mercedesy oddaje się surowce, Jest to problem Rosji, a zysk dla Europy.
Rosja jest dziś głównym dostawcą surowców energetycznych do Unii Europejskiej, a dla europejskiego kapitału, produktów, technologii i usług – jest dużym, chłonnym rynkiem o znaczącym potencjale wzrostu. Nic więc dziwnego, że głównymi inwestorami w Rosji są przedsiębiorstwa unijne, jednocześnie zdecydowana większość rosyjskiego eksportu trafia na rynek UE.
(...)