I otóż w owym przekazie kilka godzin z rzędu telewizja publiczna relacjonowała z Zielonej Góry konwencję rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość. A na konwencji tej, związanej z wyborami lokalnymi, przemawiał nie tylko premier Mateusz, ale i sam Prezes Jarosław Kaczyński. Tematem przewodnim była wolność, której strażniczką – zgodnie z deklaracją Pana Prezesa - jest Prawo i Sprawiedliwość.
Z kolei Premier Mateusz, także nawiązując do hasła „wolność”, opowiedział jak to teraźniejszy rząd buduje pomyślność Polaków, którym już za osiem-dziesięć lat będzie się powodziło tak samo dobrze, jak Włochom czy Niemcom. A dogonimy tych Włochów, Francuzów i Niemców, a nawet przegonimy, bo „wdrażamy odpowiednie mechanizmy gospodarcze”, nie tak jak poprzednicy z Platformy, którzy tych mechanizmów nie wdrażali.
I tak przez kilka godzin z ekranu telewizora lał się przekaz firmowany przez telewizję publiczną, opłacany z naszych pieniędzy, w którym to przekazie z konferencji rządzącej partii oraz jej politycy wygłaszali pochwały na swoją własną chwałę, a swoich przeciwników politycznych odsądzali od wiary i czci.
Nie mówię – swoje grzechy ma i Platforma, i Petru, i SLD. Ale od 1989 r. nie pamiętam, żeby publiczna telewizja opłacana z podatku wszystkich Polaków tak jawnie służyła tylko partii rządzącej. Jest oczywiste, że ugrupowania rządzące zawsze były jakoś uprzywilejowane, ale nie w takim stopniu, jak to się dzieje teraz. Zapewne ma na to wpływ sytuacja, w której PiS ma w sejmie i senacie jednopartyjną przewagę i w zasadzie może robić, co chce. Poprzednicy zawsze jakoś musieli się liczyć z koalicjantami. Teraz mamy jednopartyjną większość w Sejmie i jednopartyjny przechył w publicznych mediach.
Jednak media publiczne opłacane przez wszystkich obywateli niezależnie od ich sympatii politycznych mają swoją misję, którą jest pokazywanie społeczeństwu prawdy o wszystkich uczestnikach politycznych sporów.
Jeśli więc dzisiaj przekaz płynący z mediów publicznych jest prawdziwy i jeśli rzeczywiście rządząca partia PiS jest chodzącą doskonałością, prowadzi idealną dla społeczeństwa politykę i ma samych znakomitych, uczciwych polityków, to po co nam te pozostałe partie? Zwłaszcza, że ta sama „publiczna” telewizja tak jak wychwala PiS, tak maluje w jednolicie czarnych barwach opozycję.
A więc skoro PiS to chodząca doskonałość, a opozycja to kupa łajdaków i głupców, to po co nam tamte partie?
Po co jakieś wybory zawracanie głowy ludziom, opowiadanie, że Platforma coś może albo PSL? Skoro wiadomo, że wiedzę o właściwych mechanizmach ma tylko PiS i on te mechanizmy wdraża. I już, już za lat osiem doprowadzi nas partia i rząd do podobnego poziomu życia, jak we Włoszech, Niemczech, Szwecji. Dogonimy tych szubrawców z Unii, a potem ich przegonimy. „Dogonim i pieriegonim” – jak zapowiadał Nikita Chruszczow.
Słowem – jeśli telewizja publiczna mówi na temat sytuacji społecznej i politycznej prawdę, to wszystkie partie, oprócz PiS, należy rozwiązać.
A wybory - owszem robić, bo co by świat powiedział, jakbyśmy z wyborów zrezygnowali, ale tak jakoś… pod kontrolą. Niech na ten przekład Pis, czyli ci najuczciwszy i najmądrzejsi z całego narodu, ustalą najpierw listy kandydatów, a naród potem te listy zatwierdzi w głosowaniu. Wszystko będzie wtedy git. I demokratycznie, i pod kontrolą.
Tak więc albo telewizja publiczna wypełnia swoja misję i prawdziwie opisuje rzeczywistość i wtedy trzeba zostawić na scenie tylko PiS, a resztę, a zwłaszcza opozycję pogonić. („Miejsce opozycji jest w więzieniu”). Albo…
Albo publiczna telewizja zamieniła się w telewizję jednej partii i uprawia bezczelną propagandę na rzecz tej właśnie partii. Odpowiedź na te pytania znajdzie sobie sam każdy zastanawiając się, po co nam te inne partie?
Skoro jedna, doskonała wystarczy.
Janusz Sanocki