W 2015 roku sprawdza się w Europie prorocza wizja francuskiego pisarza Jana Raspail, który w powieści „Obóz świętych”, opisał przed 40. laty jak miliony indyjskich nędzarzy opanowują statki, łodzie i wszystko, co tylko utrzymuje się na wodzie, by dotrzeć do Europy. Nie mają wobec Europejczyków żadnych złych zamiarów, a w każdym razie – nic o tym nie wiadomo. Chcą tylko tutaj dotrzeć i tu pozostać. Jednak już na wieść o zbliżaniu się tej armady nędzarzy Europa jako wspólnota cywilizacyjna zaczyna się rozpadać. Cywilizacja umiera i kiedy pierwsi przybysze docierają wreszcie na Stary Kontynent, Europy właściwie już nie ma – poza izolowanymi enklawami, w których chronią się ci nieliczni, co zachowali wolę oporu.
Dzisiejsza Europa sprawia wrażenie zaczadzonej własną propagandą, jakby zapomniała, że w propagandę maja wierzyć inni, a nie jej producenci. Kucharz sobie nie gotuje, żołnierz sobie nie wojuje. Tymczasem zachowanie większości europejskich przywódców wobec tak zwanych uchodźców z Syrii i innych krajów Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz Afryki Północnej nosi znamiona czystego szaleństwa, rodzaju instynktu samobójczego. Czy to rzeczywiście szaleństwo, czy w tym szaleństwie jest jednak metoda?
Kiedy w początkach lat 90. rozpadał się Związek Sowiecki i światowy system komunistyczny, wydawało się, że świat będzie odtąd politycznie jednobiegunowy. Że niekwestionowanym światowym hegemonem będą Stany Zjednoczone, a dopiero potem – różne lokalne, regionalne mocarstwa i wreszcie reszta bantustanów, suwerennych, albo i nie. Ale chociaż Związek Sowiecki się rozpadał, w niektórych punktach świata przetrwały zdecydowanie antyamerykańskie reżimy, których wrogość do USA była motywowana również religijnie. Był to przede wszystkim Iran, w którym po islamskiej rewolucji zainstalował się teokratyczny system z ajatollahami przy władzy. Stany Zjednoczone z różnych względów nie chciały wdawać się w otwartą wojnę z Iranem, również dlatego, że prozachodni szach Reza Pahlavi potężnie to państwo uzbroił, toteż w celu rozgromienia wrogiego reżimu posłużyli się irackim dyktatorem Saddamem Husajnem, który w latach 80. był jeszcze tak zwanym naszym sukinsynem – jak Amerykanie określają swoich agentów władających zaprzyjaźnionymi państwami. W charakterze „naszego sukinsyna” Saddam Husajn rozpoczął – ośmioletnią, jak się okazało – wojnę z Iranem, która jednak nie doprowadziła do rozstrzygnięcia, bo reżym irański nie został obalony. Wojna przyniosła tylko wzmocnienie Iraku, uznawanego za zaporę przed rozprzestrzenianiem się islamskiej rewolucji.
Islamska rewolucja, uznająca Stany Zjednoczone za „Wielkiego Szatana”, Izrael zaś– za „Szatana Mniejszego”, znajdowała żywy rezonans w krajach arabskich i w ogóle – muzułmańskich, więc trzeba było ją blokować, między innymi po to, by nie rozlała się na Arabię Saudyjską, żelazną ręką rządzoną przez największych i najbardziej „naszych” spośród wszystkich sukinsynów. W takiej sytuacji „nasz sukinsyn” w osobie Saddama Husajna był na wagę złota, chociaż... jego rosnąca siła obserwowana była z coraz większym niepokojem w bezcennym Izraelu.
Wprawdzie Saddam Husajn był „naszym sukinsynem”, ale przecież tylko sukinsynem, w dodatku – mniej wartościowym, toteż bezcenny Izrael bez ceregieli zbombardował iracki ośrodek atomowy Osirak. Wprawdzie „społeczność międzynarodowa” operację izraelską „potępiła”, ale na potępieniu się skończyło, bo jużci – każdy wiedział, że za bezcennym Izraelem murem stoją Stany Zjednoczone, dla których obrona Izraela jest bezwzględnym priorytetem. Toteż kiedy w 1990 Saddam Husajn zajął Kuwejt, wypłacając sobie w ten sposób honorarium za udział w wojnie z Iranem, natychmiast przestał być „naszym sukinsynem”, przemieniając się we wroga całej miłującej pokój ludzkości. Toteż Stany Zjednoczone, jako przywódca wielonarodowej koalicji, przedsięwzięły przeciwko Irakowi operację wojskową pod nazwą „Pustynna Burza”, która doprowadziła do wyparcia wojsk irackich z Kuwejtu i narzucenia Husajnowi warunków pokoju. Tym razem, m.in. ze względu na niepokonany ciągle Iran, Amerykanie jeszcze nie pociągnęli Husajna pod „sąd zagniewanego ludu”, którego tak obawiał się Adolf Hitler.
(...)
„List ten najlepsza gazeta, z którego na cały świat kazać zrobić gazetę, napisawszy, que c`est la lettre du Roi a la Reine (że to list Króla do Królowej)”. W Polsce do końca 1683 roku list ten doczekał się pięciu wydań, został też przełożony na inne języki i osiągnął 20 wydań w Anglii, Austrii, Hiszpanii, Niemczech i Włoszech. Zacytowane zdanie pochodzi ze słynnego listu Jana III Sobieskiego do Marysieńki po zwycięskiej bitwie pod Wiedniem („Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały...”) w roku 1683. Ale zwycięstwo osiągnięte przy Boskich auxiliach to jedna sprawa, a inną sprawą jest odpowiednie przedstawienie tego wydarzenia opinii światowej. Najwyraźniej Jan Sobieski był tego świadom, czego dowodem jest zalecenie, by z listu „zrobić gazetę”.
Żeby nie zaczynać od Adama i Ewy, lepiej cofnąć się w czasie trochę bliżej, to znaczy do 15 sierpnia 1971 roku, kiedy to amerykański prezydent Ryszard Nixon ogłosił, że Stany Zjednoczone wycofują się w porozumienia z Bretton Woods. Konferencja w Bretton Woods odbyła się w lipcu 1944 roku, a jej celem było ustanowienie nowego ładu finansowego na świecie, ponieważ dotychczasowy ład finansowy został zniszczony na skutek II wojny światowej. Wojna bowiem powoduje spustoszenia we wszystkich dziedzinach życia, a zwłaszcza w dziedzinie finansowej, ponieważ jest przedsięwzięciem szalenie kosztownym.
Jak w rozmowie z Orianą Fallaci zauważył etiopski cesarz Hajle Selasje ? ?na świecie nigdy nie dzieje się nic nowego? ? toteż chyba powinniśmy włożyć między bajki opowieści o ?neokoloniach? i temu podobnych zjawiskach. Polska nie jest żadną ?neokolonią?, tylko zwyczajnie ? kolonią i to w znaczeniu podwójnym, czyli kolonią do kwadratu.
Od kiedy Bliski Wschód stał się zapalnym punktem świata? Można powiedzieć, że od zawsze, bo to przecież tam właśnie kształtowały się pierwsze imperia: asyryjskie, perskie, Aleksandra Wielkiego, którego znaczne pozostałości zostały wchłonięte przez Imperium Rzymskie.
Mam dla państwa dobrą wiadomość ? powiedziała w 1989 roku w telewizji Joanna Szczepkowska ? 4 czerwca upadł komunizm. Cóż takiego zatem ?upadło? 4 czerwca?
Jak wiadomo, państwa dzielą się na dwie kategorie. Kategoria pierwsza, to państwa poważne, a kategoria druga ? państwa pozostałe. Państwo poważne charakteryzuje się tym, że potrafi zdefiniować swój interes państwowy, a kiedy już to zrobi ? realizuje go bez względu na okoliczności zewnętrzne i wewnętrzne.
Kto by pomyślał, że zaledwie 82 lata dzieli nas od wejścia w życie rozporządzenia prezydenta RP w postaci kodeksu karnego, który został uczczony przez Juliana Tuwima specjalną fraszką, że ?Cieszył się podex, że nowy kodex?? Chodziło oczywiście o to, że to rozporządzenie znosiło karalność homoseksualizmu, czyli stosunków seksualnych, a także tzw. czynów lubieżnych, między dorosłymi osobami tej samej płci.
Kiedyś sobie ubogi suchotnik zamarzył. Padły państwa olbrzymie, aby tak się stało ? napisał Jan Lechoń w zakończeniu wiersza na pogrzeb Juliusza Słowackiego na Wawelu. Juliusz Słowacki rzeczywiście był suchotnikiem i w dodatku ? ubogim, a ?zamarzył sobie? odrodzenie Polski z niewoli zaborców. I rzeczywiście ? przynajmniej jedno zaborcze państwo ? Cesarstwo Austriackie na skutek przegranej wojny ?padło?, to znaczy ? przestało istnieć, a na jego miejscu pojawiła się republikańska Austria i wiele innych państw, tak zwanych narodowych, między innymi ? Polska.
Wychodząca od 2001 roku |